piątek, 23 listopada 2012

V



- Chcę pogadać - i teraz do mej głowy nasunęło się mnóstwo pytań,  ale i strachów, jak i nadziei. Może wczorajszego wieczora on mówił serio? 


- O czym? - zapytałem wlepiając się w jego lazurowe oczy, które hipnotyzowały. 
- No bo wiesz...Emm...no Ten - błądził w słowach, a ja przypatrywałem się wyrazowi jego twarzy z rozbawieniem - No bo wiesz wczoraj... - zatrzymał się i zatopił dłoń we włosach. Podszedłem do niego bliżej i złożyłem dłoń na jego ramieniu. 
Zaśmiałem się
- Nic się wczoraj nie stało - wypowiedziałem z bólem wywołanym wymuszonym uśmiechem - Nie ma co się przejmować - zdjąłem rękę z jego ramienia i umiejscowiłem na przednim miejscu. W kieszeni.
- To dlaczego nie wróciłeś do domu? - zapytał widocznie zmartwiony. 
- Każdy potrzebuje czasem samotności. Przywykłem do częstego przebywania samotnie, a wczorajszy dzień spędzony z waszą piątką to chyba za dużo jak na pierwszy raz...
- Ale dlaczego? - przerwał mi. 
- Nie próbuj mnie pojąć. Ja sam tego nie potrafię - ruszyłem w stronę domu zostawiając go tam z moimi słowami. Nie wiem czy zrozumiał cel mojej wypowiedzi, ale już mnie nie gonił. Czy chciałem wracać do domu? Skądże. Wolałem powłóczyć się samotnie przepełnionymi ulicami. Ludzie gnali przed siebie, gonili coś, wyprzedzali czas. A ja spokojnie kroczyłem między nimi nie przejmując się niczym. Do chwili gdy mój  telefon zaczął dzwonić. Niechętnie sięgnąłem po niego do kieszeni i odebrałem.
- Mów - rozkazałem
- Harreh - czy on musi się odzywać zawsze gdy o nim myślę? - co powiesz na wypad do baru wieczorem? 
- Z resztą? - zapytałem. 
- Nie, oni są zajęci - westchnął - zostało nas dwóch, szczęśliwych singli - dodał przez śmiech.
- Skąd wiesz, że ja również jestem singlem? - zasugerowałem by się z nim podroczyć. 
- Emm - zbiło go to z tropu - w sumie nie wiem
- Wyluzuj, żartuje - zaśmiałem się - to klub mówisz tak? 
- yep - potwierdził. 
- A znasz jakiś dobry dla Gejów? - mój głos pełny był rozbawienia. 
- Coś by się znalazło - teraz to on zbił mnie z tropu, ale pragnąłem droczyć się z nim dalej.
- Świetnie. 
- W takim razie będę po Ciebie o 7PM.
-Będę czekał -przystanąłem na jego propozycję. Rozłączyłem się, by kontynuować bezcelową wędrówkę. Błądząc po ulicach Londynu dotarłem do swojego domu. Widok walizek i kartonów w przedpokoju mnie zdziwił. 
- Mamo? - krzyknąłem zdezorientowany drapiąc się w głowę - CO tu się do cholery dzieje? - Zapytałem, kiedy kobieta zjawiła się obok mnie.
- Wyprowadzam się - odparła z jak najszczerszym uśmiechem. 
- A ja to pies? - zaprałem ręce na biodrach. 
- Niall Ci nie powiedział? - wyraźnie się zdziwiła. Jednak w mojej głowie nadal nie było wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. 
- Widocznie nie raczył - burknąłem już bezczelniej. 
- Wylatuję do Ciotki do Irlandii, a Ty zamieszkasz z Niall'em - powiedziała i zniknęła za drzwiami kuchni. Jakim prawem do cholery ona decyduje gdzie będę mieszkał. Jednak z drugiej strony pod jednym dachem Z Lousiem. I moją głowę napłynęło mnóstwo wizji z nim w roli głównej.
 Styles opanuj się. 
Westchnąłem sam do siebie pośród walizek. Przekroczyłem je i podążyłem  w kierunku kuchni. Kiedy byłem już wystarczająco blisko by czuć wszelkie wonie unoszące się w jej wnętrzu moje nozdrza napłynął zapach świeżych ciasteczek z czekoladą. Tak jak się spodziewałem na stole leżał pełny półmisek nad którym unosiła się jeszcze para.
- A co z Bob'em? - usiadłem przy stole i zwróciłem pytanie do kobiety stojącej przy zlewie. 
- Jak to co? - odwróciła się w moją stronę i wytarła ręce w pistacjowy ręcznik - Leci ze mną - zajęła miejsce na wprost mnie. 
- Czyli ja zostaje tu sam? - zapytałem sięgając po jedno z upieczonych pyszności za co dostałem po łapach 
- Gorące - rzuciła mi złowrogie spojrzenie, które w jej wykonaniu wyglądało komicznie. Parsknąłem śmiechem. 
- Nie próbuj być tą zła matką. Nie wychodzi Ci to - zwróciłem do niej przez śmiech. 
- Wiem kochanie - zaśmiała się i poczochrała moje włosy. Wstała - Zostajesz z Niall'em, Zayn'em, Liam'em i - zawiesiła się ma chwilę - Jak mu tam? Ten najstarszy, no. Kurde, zapomniałam.
- Louis - szepnąłem pod nosem bawiąc się skrawkiem serwety. 
- Kochanie coś się stało? - usiadła, ale tym razem obok mnie i objęła ramieniem. 
- Skądże - podniosłem głowę i uśmiechnąłem się. Moje umiejętności aktorskie były na bardzo wysokim poziomie, bo w końcu jakoś musiałem ukrywać swoją orientację przed domownikami przez pewien czas, bo się bałem. Tak, bałem się, ale powiedzenie matce prawdy było najlepszym co mogłem w tej sprawie zrobić. Jej reakcja zwaliła mnie z nóg. Pozytywnie. Pamiętam jakby to było wczoraj.
- Mamo jestem gejem - powiedziałem przerywając kobiecie oglądanie telewizji.
- Naprawdę? - zapytała wstając 
- Tak - spodziewałem się najgorszego. 
- Świetnie - zaśmiała się - Ilu miałeś już chłopaków? - to pytanie zbiło mnie z tropu. 
- Niewielu - odpowiedziałem drapiąc się w głowę. 
- Spotykasz się z kimś? 
- Tak - moja dezorientacja z chwili na chwilę rosła. 
- Przyprowadź go w sobotę na kolację - powiedział i wróciła do poprzedniej czynności. 
Na wspomnienie o tym zaśmiałem się pod nosem. 
- Co Cię tak rozbawiło? - zapytała kobieta tuląca się do mnie. 
- Nic, po prostu coś mi się przypomniało - powiedziałem wciągając zapach jej perfum swymi nozdrzami. 
- Kocham Cię skarbie - szepnęła.
- Ja Ciebie też mamo - odpowiedziałem. Byłem bardzo przywiązany do kobiety która wydała mnie na świat. To ona odgrywała najważniejszą rolę w moim życiu. 

Kilka godzin później stałem już z walizkami pod domem kuzyna i jego przyjaciół. Powolnie nacisnąłem dzwonek, którego odgłos było słychać za drzwiami. Nie kazano mi długom czekać. 
- hej Harry -powiedział Entuzjastycznie Malik z papierosem w ręku i właśnie teraz czując wyraźnie dym unoszący się z niego zdałem sobie sprawę, że nie paliłem od dobrych kilku godzin. 
- Hej - machnąłem mu ręką. 
- Blondas, Twój lokator przyfrunął na swojej miotle - wydarł się, a w mgnieniu oka u jego boku stał Niall.
- Styles mogłeś zadzwonić - przegryzał bułkę. 
- Smacznego - westchnąłem. 
- Dzięki, dzięki - kiwał głową jak te wszystkie kukułki w żłobkach na święta Bożego Narodzenia. Zaśmiałem się. 
- To gdzie moja komórka pod schodami? - zapytałem odwieszając kurtkę na wieszak. 
- Twoja komórka pod schodami jest na dole, obok pokoju Tommo -wskazał mi beżowe drzwi - Idź się rozpakować, czuj się jak u siebie w domu, bla, bla bla - przynudzał Horan - Ja jak reszta się zmywam -machnął ręką i wyszedł - Za chwile powinien wrócić Tommo - krzyknął i następne co słyszałem to zamykanie drzwi. Pokój urządzony był w zwyczajny sposób. Na wprost duże okno z szerokim parapetem, obok łóżko przy którym był mały stolik nocny, a po prawej stronie drzwi duża rozsuwana szafa natomiast po lewej biurko z lampką, która umocowana była to wiszącej powyżej półki z książkami. Przełożyłem zawartość walizek do szafy, a je same ułożyłem na najwyższej półce, a sam położyłem się na łóżku z rękami skrzyżowanymi za głową. Po chwili telefon leżący obok mnie zaczął wibrować. "Louis calling"
Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon du ucha, a w tym samy momencie usłyszałem że ktoś otwiera drzwi. 
- Harreh, obrazisz się jeśli przyjadę po Ciebie tak za pół godziny? - zapytał ciężko oddychając - dopiero wróciłem do domu, ogarnę się i będę - jego głos w komórce obijał się w korytarzu. 
- Wiesz nie mam ochoty na klub dziś. Jestem zmęczony - powoli wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. 
- Jasne - powiedział - To może jutro? - zapytał. Ja po cichu kroczyłem w jego stronę odciągając telefon od ucha. 
- A może piwo i jakiś dobry film? - zapytałem, ale kierując wprost do niego. Lou stał na korytarzu z telefonem przy uchu plecami zwrócony do mnie. Będąc pięć metrów ode mnie już byłem w stanie wyczuć jego mocne perfumy. Na dźwięk tych słów, aż podskoczył. 
- Harry? - jego twarz była roześmiana i zdziwiona - Co Ty tu robisz? 
- Mieszkam - krótko i na temat. 
- Przecież miałeś się wprowadzić w sobotę -przymknął oczy i wykrzywił twarzy do ciężkiego myślenia. 
- Nie trudź się, dziś jest sobota - klepnąłem go w ramię - to jak? Ty się ogarniesz ja skoczę po piwo i jakieś przekąski? - zapytałem wkładając na nogi buty. 
- Jasne - zgarnąłem portfel, zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem kierując się do pobliskiego marketu. Droga w obie strony zajęła mi dwadzieścia minut, a reszta czynności w sklepie około dziesięciu, więc po półgodzinie byłem w domu. Zakupy zaniosłem do kuchni i rozpakowałem na stole. W planach miałem zrobienie naleśników na śniadanie jutro więc kupiłem potrzebne produkty tylko za cholerę nie wiedziałem gdzie je schować. Otwierałem szafka po szafce. 
- Pierwsza nad mikrofalą - usłyszałem za sobą i podskoczyłem. Wiedziałem że to Louis, ale mimowolnie odwróciłem się do niego. Stał oparty o futrynę z mokrymi włosami, z których kapały krople wody spływające po jego umięśnionej klatce piersiowej, a pas okrywał tylko biały ręcznik. Nie powiem, że nie wyglądał pociągająco. Wyglądał i to jeszcze jak pociągająco. 
-Dzięki - odwróciłem się i schowałem produkt do szafki - Ubierz się, a ja zrobię popcorn - powiedziałem,  zniknął.
- Louis - krzyknąłem stawiając dwie miski na stolik w salonie - idziesz? 
- Jestem  - zjawił się obok mnie w pidżamie z coca-coli. 
- Serio? - zaśmiałem się. 
- Yep - przytaknął - Co oglądamy? 
- Myślałem że ty masz jakąś propozycje - szturchnąłem go - Ty tu mieszkasz dłużej poszukaj coś fajnego - kiwnął głową i wyszedł. Zjawił się po kilku minutach z płytą "Dorwać gringo"* włożył ją do odtwarzacza DVD i usiadł obok. Sięgnąłem miskę z popcornem i czipsami, a on piwo stojące obok kanapy. 
Tak spędziliśmy wieczór, a konkretniej całą noc. Po pierwszym filmie przyszła kolej na następny i następny, aż nad ranem gdy oboje byliśmy padnięci Tommo skoczył po ostatni, którym okazał się jakiś dramat. "Szkoła Uczuć" w połowie mój towarzysz zasnął z głową na moim ramieniu.  Natomiast ja obejrzałem go do końca na którym uroniłem kilka łez. Po chwili sam z głową opartą o jego odpłynąłem w Karinę Morfeusza.


@@@
Dwa tygodnie. przepraszam, ale nie dałam rady.
Wpadałm na pomysł (podłapany z innego bloga. Nie wiem czy sie przyjmie, ale mam nadzieje że tak) na ask characters pytania do postaci : Ask o co chcecie. do mnie również. 
BYŁABYM WDZIĘCZNA ZA REKLAMĘ CZY POLECENIE BLOGA. <33 
Zostawiam wam rozdział do oceny. Mam nadzieję że trafiłam w wasze oczekiwania. 

10 komentarzy:

  1. Zarowno twoj blog jak I forbridden heart to najlepsze blogi o Larrym. Inne wydaja sie nijakie albo ze slaba fabula. Masz naprawde talent, pisz dalej kocham tego bloga ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze! Nic nie mogło poprawić mi humoru bardziej niż ten rozdział :) Szczerzę się do ekranu jak głupia. Po poprzednim miałam w głowie tyle myśli i wciąż zastanawiałam się co też napiszesz w kolejnym... Ale czegoś takiego to się nie spodziewałam w najśmielszych snach! Harry i Louis pod jednym dachem! W pokojach obok siebie! O matko!!! Tyle możliwości! Czy ty wiesz, co właśnie dzieje się w mojej głowie? Kurcze! Już nie mogę się doczekać aż przeczytam kolejny rozdział. A ta ich rozmowa telefoniczna - genialnie prosta - wciąż się uśmiecham :D No i Lou w samym ręczniku... Rozmarzyłam się... Czekam na więcej.
    Pozdrawiam i życzę kolejnych wspaniałych pomysłów :)

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  3. taki rozwpozytywny dział . ;D i tak miło się czyta ^^ uwielbiam ! ;* chce mamę Jak Anne !! Haha <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach... super rozdział:)
    Mama Harrego.. hah xD
    Lubię ją..:)

    Świetny..:)

    Carrots:*

    OdpowiedzUsuń
  5. AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW *.* PRZEPIĘKNY CHCĘ JESZCZE <3

    OdpowiedzUsuń
  6. oo tak.
    podoba mi się.
    ciekawie się zaczyna ?
    zaczyna. chyba tak to mogę nazwać, bo to dopiero początek.
    czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. super, super, super!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww..świetny!
    Skąd Ty masz taki talent do pisania, co?
    Zazdroszczę :)


    Czekam na następny xx

    1D polska

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny . czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Okay, próbuję się ogarnąć i przestać szczerzyć do monitora, ale mi to nie wychodzi ._. Normalnie się jaram, że będą razem w jednym domu. Nie chciałabyś wiedzieć, jakie myśli mi teraz chodzą po głowie z tym związane. xD Uwielbiam Twój styl pisania, tak w ogóle. Nie jest zawiły, jeśli wiesz o co mi chodzi. ;) + Na http://xthey-dont-know-about-us.blogspot.com pojawił się rozdział drugi :)X

    OdpowiedzUsuń